Ależ ja rozumiem, tylko nic mnie to nie obchodzi! |
Z większością swoich Klientów (których nie interesuje tylko SEO, ale szeroko zakrojone działania promocyjne), mam zawartą umowę, której się trzymam - raz w miesiącu otrzymują standardowo wykresy pozycji, a dodatkowo podsumowanie danego miesiąca i plan działań na kolejne tygodnie. Zdawałoby się, proste, przejrzyste - w czym więc rzecz? Otóż gdy przychodzi do pisania słów w stylu:
"Panie X, z uwagi na aktualizację algorytmu Pingwin, konieczne będzie zwiększenie dywersyfikacji prowadzących do Pana strony odnośników. Problemem może być też algorytm Panda - w ostatnim czasie, nie informując nas o tym, usunął Pan znaczną część tekstów ze swojej strony, co negatywnie wpłynęło na jej pozycję w wynikach wyszukiwania."
Przyznaję, że na miejscu Klienta, który co prawda przed przystąpieniem do współpracy otrzymuje wiele informacji dotyczących działania Google, jego algorytmów, niemożności gwarancji wyników etc. też poczułabym się lekko ogłuszona ww. mailem (co mi tu o zwierzętach baba pisze?). No i tu zaczyna się trudność, ponieważ Klient odpowiada:
"Ja rozumiem sytuację, ale wymagam aby (...)" - no właśnie niestety, mało który Klient sytuację rzeczywiście rozumie. Zwłaszcza, że na promocję wydaje, przyjmijmy, 150 zł netto (może być 200 zł, 400 zł - w zależności od ilości i trudności haseł), a jego oczekiwania to:
- być odpornym na zmiany w Google
- być odpornym na działania konkurencji
- unikać kar Google
- błyszczeć w chwale w TOP5
O ile nad tym trzecim punktem mamy jeszcze jakąś tam kontrolę, o tyle na to, co za dzień czy miesiąc wykombinują właściciele wyszukiwarek lub konkurencja, wpływu już nie mamy. Za to mając w garści te przykładowe 150 czy 400 zł abonamentu. robimy co możemy, by strona poszła w górę. Czasem się udaje, ale nie zawsze. Na wspomnienie "Przy wyższej stawce abonamentowej moglibyśmy więcej", wiele osób nadyma się i mówi, że znajdzie tańszą i skuteczniejszą firmę (o podejściu części Klientów pisałam zresztą w ubiegłym roku we wpisie o nowych realiach: http://www.clearweb.pl/2013/10/badzacy-we-mgle-nowe-realia-dla-firm-seo.html).
Pytanie do branżowców - czy faktycznie znajdą? Czy są tu jeszcze takie jednostki jak ja, które zwyczajnie nie lubią ciągnąć od Klientów więcej (nie mówię o przykładowych 150 zł, ale o stawkach przystających do trudności fraz) i robią co mogą bazując na posiadanych środkach czy też "na wszelki wypadek" podbijają stawkę np. dwukrotnie?
Czasem czuję się tak, jakby Klient zaprowadził mnie na pustynię, dał w garść 10 złotych i rzucił "Ja rozumiem, że tu nie pada deszcz. Rozumiem, że nie ma tu za dużo roślinności, że w dzień temperatury są zabójcze, a nocą spadają poniżej zera. Ale proszę mi tu stworzyć lasek sosnowy. Jedno drzewko tam w oddali stoi, proszę. Jak palma może, to i sosna da radę".
A może jesteście w stanie wyjaśnić Klientom w czym rzecz i to tak, żeby faktycznie zrozumieli skalę problemu, i by dotarło do nich, że ich pieniędzy nie przepuszczamy w kasynie, ale istotnie ładujemy w stronę w trosce o wyniki? Z moich obserwacji wynika, że do około 20% Klientów (co ciekawe, z konkretnego miasta), żaden argument nie dociera. Owszem, można takiemu podziękować za współpracę, ale mam wrażenie, że jednak jest tu gdzieś złoty środek i może osoby starsze ode mnie doświadczeniem wiedzą, gdzie go szukać.
pozdrawiamy stolicę ;)
OdpowiedzUsuńWychodzi z pozycjonerów to co zawsze: czli aby złapać klienta zrobimy taniej niż inni i wtedy .... jak przyjdzie updejcik to kasy z abonamentu jest na tyle mało, że albo go rzucimy albo nam dopłąci i .... następną sprawa jest taka naga prawda, że w Polsce klient nie dopłaci bo znajdzie następnego idio...ę który zrobi to jeszcze taniej a czas sobie płynie. Po roku czy dwóch klient obudzi się z reką w kupie, że lepiej było dać 10-50 zł więcej staremu pozycjonerowi. Ale niestety stawki poszły w górę i teraz zamiast 150 abo trzeba zapłącić 500 czy nawet 1000zł.
OdpowiedzUsuńWspomniałem na początku że tyłka dają też pozycjonerzy - nie ma barier wejscia i powiedzmy sobie szczerze ale nowi zaczynają tak, że starzy mają co robić i sprzątać po nowych [dziki uśmiech z mej strony hehe]. Gdyby klienci byli bardziej wyedukowani (powolutku są) to jednak poszukaliby droższej firmy i mieliby spokojniejszy sen - ale tak się neid a bo u Nas z założenia: taniej znaczy lepiej.
To nie zawsze tak działa. Jeśli Klient od dłuższego czasu jest przyzwyczajony do abonamentu określonej wysokości, zwyczajnie kręci nosem na dołożenie więcej. Jasne, że jeśli nie da się mu wytłumaczyć, że kiedyś starczało, ale czasy się zmieniły - super. Jeśli nie, to dokładać do takiego nie ma sensu. Pytałam jednak w poście o konkretne argumenty, które mogą przemówić do wyobraźni tych ludzi i sprawić, że całość kręcić się będzie dalej ku zadowoleniu obu stron. Ale dla wielu z nich często tłumaczenie działania Google to jest krętactwo i próba wyciągnięcia kasy.
UsuńSwoją drogą, gdybym była tak łasa na Klientów, "byle brać", to nie odsyłałabym nowych do Ciebie czy Artura uczciwie informując, że jesteśmy tak obciążeni pracą, że nie możemy pozwolić sobie na podpisanie kolejnej umowy. Za każdą idzie odpowiedzialność, bez względu na stawkę.
Pani Ewelino,
OdpowiedzUsuńna samym wstępie chciałbym zauważyć, że aby napisać komentarz trzeba się zalogować - a pisanie pewnych rzeczy pod swoim nazwiskiem, zwłaszcza kojarzonym z konkretną firmą, jest kiepskim pomysłem, nawet jeśli są prawdziwe i szczere do bólu. Z tego też powodu, aby napisać ten komentarz musiałem założyć lewe konto na WP, bo innych nawet nie znam, a konto Google odpada.
Odpowiadając na Pani pytanie zadane w poście - rozmowę na temat SEO odbywamy z Klientem PRZED podpisaniem z nim umowy. Na tym etapie odsiewamy klientów, którzy przychodzą po pozycjonowanie TOP1 za 50 złotych, wyniki najlepiej od przyszłego wtorku czy wykazującymi niechęć do zrozumienia mechaniki SEO. Z takiego klienta jest mniej przychodu niż zachodu.
Na tym też etapie informujemy o takich rzeczach jak wpływ lokalizacji na pozycję, fluktuacje pozycji, zmiany w algorytmach, że nie będzie pierwszy na ogólnopolską i konkurencyjną frazę bez wydania kupy pieniędzy itd. Informujemy, że metody osiągnięcia wysokiej pozycji są dwie - szybka, tania i kończąca się boleśnie (tutaj dobrze działa porównanie do sterydów) oraz dłuższa, wolna, ale stabilna (ćwiczenia).
To jest to, o czym pan Gontarek napisał w komentarzu - jeśli klienci byliby bardziej wyedukowani poszukaliby porządnej firmy. No ale nie są. Dlatego taką edukację zapewniamy my, a jeśli klient dalej uważa, że można mieć dobre SEO za grosze to po prostu dowiaduje się, że trafił do złej firmy, bo my takiego nie jesteśmy w stanie zapewnić. Bardzo często po takiej rozmowie wstępnej Klient jest zaskoczony i otwarcie mówi, że zawsze mu obiecywano że nie ma problemu, a tu przychodzi do nas i my mu mówimy, że nie ma takiej opcji żeby zrealizować to o czym mówi. A potem podpisuje umowę :)
Rozliczamy się tylko i wyłącznie od efektu. Nie obiecujemy wyniku i informujemy że każdy kto daje gwarancje uzyskania konkretnych pozycji obiecuje coś, co leży poza jego wpływami. Uświadamiamy, że pieniądze wydawane na SEO należy traktować jak pieniądze wydawane na reklamę.
W naszym wypadku konwersacja, którą Pani przytoczyła "rozumiem, ale ja wymagam..." oznacza, że sprzedawca dał ciała i nie spuścił niewłaściwego klienta na drzewo. Dodatkowo, w przypadku braku wyników po określonym czasie Klient ma u nas prawo rozwiązania umowy - jeśli jest przekonany, że znajdzie kogoś kto będzie pozycjonował go lepiej i taniej to droga wolna (często potem kończy wylatując w ogóle albo z adwordsami).
My natomiast mamy prawo zerwania umowy jeśli Klient wykona jakieś drastyczne zmiany na stronie bez informowania nas o tym...nie wyobrażam sobie efektywnego pozycjonowania bez współpracy Klienta.
Zawsze informujemy szczegółowo Klienta o zasadach związanych z promocją w Google. Identycznie wygląda sprawa z rozwiązaniem umowy - nie wiążemy się z nikim na rok czy dwa lata, bo stawiamy się w sytuacji Klienta (coś nam się nie podoba, mamy prawo odejść w każdej chwili). Jedyny problem jest taki, że chciałoby się dalej realizować umowę, ale bez awantur (których zwyczajnie, jako człowiek, nie znoszę). Klient, który dotąd roszczeniowy nie był, zaczyna posądzać nas o próbę oszustwa - i w tym tkwi problem. Ciężko mu wyjaśnić, nawet podając konkretne przykłady, artykuły do przeczytania etc. że algorytmy o których mowa była PRZED podpisaniem umowy, faktycznie mają wpływ na pozycje. Gruszek na wierzbie nie obiecujemy nigdy, zaś przykładowe 150 zł ma się tak samo do problemu jak 10 zł za lasek sosnowy a pustyni ;) Nie ciągniemy z Klientów ile wlezie, szacujemy odpowiednio do trudności fraz i orientacyjnego czasu pracy - tyle, że ta trudność i poświęcony czas z roku na rok się zwiększa i tego już wiele osób przełknąć nie potrafi.
UsuńOdnośnie problemów z komentowaniem bez logowania - postaram się zaraz odblokować tę funkcję. I serdecznie dziękuję za odpowiedź na wpis :)
Pani Ewelino,
Usuńjeżeli mowa jest o jednym konkretnym kliencie to szkoda sobie nim zawracać głowę. Chociażby nie wiem jakie zabiegi robić czarna owca i tak się znajdzie- toż nawet wśród komandosów znajdzie się czasem jakaś lama :)
Ale jeśli tacy klienci stanowią wyraźny odsetek to problemem najprawdopodobniej jest niewystarczająca selekcja klientów lub/i niewystarczające ich kształcenie.
Jak sądzę 150 zł abonamentu to jest tylko przykład, bo jeśli nie to celujemy w inny target i to co piszę nijak nie jest do przeniesienia na Pani grunt.
Jeśli aktualny klient oskarżałby nas o próbę oszustwa to z miejsca pokazane zostałyby mu drzwi - współpraca pomiędzy pozycjonowanym a pozycjonującym gdzie nie ma pełnego zaufania nie może się udać. To nie te czasy i nie te algorytmy. Ba, czasem nawet dostajemy dostęp do panelu admina i zgodę na wprowadzanie lekkich zmian...
Nie wiem co miałoby dać stanie się roszczeniowym. Albo ktoś Klientowi naopowiadał bzdur albo nigdy nie rozumiał o co w pozycjonowaniu chodzi.
Podniesienie ceny w kontekście zmiany algorytmów - proste jak drut, nowe algorytmy wymagają więcej pracy specjalistów. Specjaliści kosztują. Więcej pracy -> więcej płacy, albo ta sama praca i gorsze efekty, albo więcej pracy i gorsi specjaliści (nie dysponujemy takimi...). Zmiany algorytmów są powszechnie znanym faktem, ciężko je negować jeśli Google sam się do nich przyznaje. Klient musi wziąć kalkulator i przeliczyć, czy więcej korzyści przynosi mu dobra widoczność i drogie SEO czy kiepska widoczność i tanie SEO. Kombinacje tych dwóch nie istnieją (może oprócz firm oferujących drogie SEO i marne efekty ;)
Dochodzi do tego jeszcze jedna sytuacja, którą niedawno przerabialiśmy. Zmienił się menadżer firmy pozycjonowanej i zaczął ciąć koszty. Był całkowicie głuchy na argumenty, więc pożegnaliśmy (nie bez żalu) z długoletnim klientem. Nic na siłę.
To jest oczywiście dosyć daleko wysunięta teoria, ale wydaje mi się, że potrzebujecie w firmie jakiegoś złotoustego do obsługiwania klientów - u nas to jest osoba, która zna SEO z opowiadań, ale potrafi złapać wspólny język z "nietechnicznymi ludźmi". Bo dawanie do poczytania artykułów nie brzmi mi na strategię mogącą odnieść spektakularny sukces.
Dziękuję za odblokowanie anonimowego logowania.
Pozdrawiam
Mowa o jednym Kliencie (nie, nie za przykładową stawkę :D), problem w tym, że nie znoszę "pokazywania palcem drzwi". Do upadłego szukam sposobu osiągnięcia kompromisu, który byłby w stanie zadowolić obie strony. Klientów zawsze traktuję z szacunkiem i obdarzam zaufaniem (chyba, że dusza od początku mówi "Na tego uważaj!"). Możliwe, że właśnie dlatego tak niewiele jest kobiet w branży SEO - jesteśmy stosunkowo "miękkie", nie lubimy tracić Klientów, którzy współpracują z nami od lat. Nie odbierz tego źle, ale chyba mężczyznom jest łatwiej zrobić awanturę, wykopać za drzwi i cieszyć się, "Mamy wariata z głowy". U kobiet wygląda to trochę inaczej ;) Z drugiej strony mam mnóstwo Klientów, którzy wiem, że stanęli by za mną murem. I to jest warte więcej niż ten jeden utracony (choć i jego szkoda - nie, nie ze względu na kasę, ale na coś na kształt zażyłości).
UsuńZ całym szacunkiem do Twojej wiedzy i doświadczenia, ale pisanie o SEO za 150zł w abonamencie miesięcznym to nic innego jak psucie rynku i mieszanie ludziom w głowach.
OdpowiedzUsuńNie wiem ile jeszcze piasku w klepsydrze się musi przesypać, żeby ten ciemnogród internetowy uświadomił sobie, że dobre i transparentne działania z obszaru SEO to dłubanina, niewdzięczna ręczna robota i wymagająca szerokiego spektrum umiejętności wielopoziomowa manufaktura.
Do tego dochodzą koszty outsourcingu tego czy owego - i nijak się nie zepnie to w 150zł!
No, chyba że prowadzimy działalność non-profit, a przy okazji lubimy jak nas za darmo ruga klient, że "gdzie są moje pozycje i co tak długo" ;)
Zazdroszczę trochę zachodnim ludom Europy, gdyż tam obecnie zaproponowanie podejrzanie niskiej ceny za dobrą usługę SEO sprawia, że Klient zwyczajnie ucieka.
Tylko my, "Polaczki-Cebulaczki" pierwsze co to pytamy: no ale kierowniku, coś taniej nie będzie??
A to, że klient jest przyzwyczajony i nie zapłaci więcej bo u Pana Zenka płacił 140zł? Odpowiedzi są dwie:
1) du..a nie sprzedawca, co nie jest w stanie wytłumaczyć o co w tym chodzi ;)
2) No money - no honey. Niech sobie złapie spammera, który mu za 100 ziko kupi punktów na eswuel, 5 dyszek w kieszeni i gra muzyka.
Niestety wpisy takie jak ten oddalają nas od tego normalnego świata.
Pozdrawiam,
Lukasz
No dobrze. Namówiłaś mnie.
UsuńNie mniej podtrzymuję, że wpis ten cechuje pewna wartość: mądry nie zapyta, głupi nie zrozumie ;)
Innymi słowy, jeśli dostanie się w niepowołane ręce to wprawne oko czytelnika wychwyci tylko to, co będzie chciało - czyli SEO za 150 PLN.
Przekaz podprogowy poszedł, da się, mogę wymagać.
A sam wiem z doświadczenia, że niestety tak bywa.
Tak czy inaczej - keep up the good work, lubię Twojego bloga i styl pisania :) Żeby nie było ;)
Pozdrawiam,
Lukasz
To rzuć okiem tutaj, zaraz zresztą ten wpis podlinkuję w tekście, żeby nie było wątpliwości http://www.clearweb.pl/2013/10/badzacy-we-mgle-nowe-realia-dla-firm-seo.html ;)
UsuńKlienci często nie są chętni zwiększać budżet na działania związane z takim rodzajem marketingu, sami też za bardzo nie interesują się tą dziedziną, a jedyne co wiedzą, to to, że przecież oni tam przecież tylko siedzą i klikają, więc za co mam płacić więcej. Osobie która jest w temacie zielona ciężko pewne rzeczy wytłumaczyć i wymagać, aby pewne mechanizmy zrozumiała. Jedyna nadzieja w podnoszeniu świadomości klientów. Pozdrawiam, Taig;)
OdpowiedzUsuńNiestety tak jest...
UsuńKlient liczy tylko na zysk a większą inwestycja go przeraża. Kiedyś miałem przypadek, że klient po wpłaceniu zaliczki w wysokości 100 zł i miesiącu moich działań stwierdzi, że poczeka jeszcze na efekty i wtedy zdecyduje czy działamy dalej. A co można zrobić w miesiąc?
OdpowiedzUsuńWychodzi brak wiedzy w tym temacie oraz sknerstwo i chęć zwrotu pewnie w wysokości 500% po miesiącu.
A jak ich przekonać? Tego nie wie nikt :D